Pani Anna Kurdziel: "Mówili na mnie zamordystka"

Pani Anna Kurdziel: "Mówili na mnie zamordystka"

Emerytowana nauczycielka, Pani Anna Kurdziel właśnie została wpisana do Złotej Księgi Gminy Alwernia. O ten prestiżowy wpis wnioskował Związek Nauczycielstwa Polskiego podkreślając, że jako nauczyciel, radna, społecznik oraz strażnik kultury i oświaty jest ona jednym z filarów alwernijskiej społeczności.

Ma Pani na swoim koncie nagrodę ministra. Jednak to wpis do złotej księgi jest dla Pani wyjątkowym wyróżnieniem…

- Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam cieszyć się z tej nobilitacji podczas Dnia Edukacji Narodowej, w towarzystwie nauczycieli, pedagogów, czyli mojego najbliższego środowiska. To dla mnie wielki zaszczyt i docenienie mojej 40-letniej pracy w zawodzie. Zaczęłam w 1966 roku jako nauczyciel w szkole w Alwerni. Przez 20 lat pracy wykształciłam wiele pokoleń. Byłam wymagająca, ale nigdy nie podnosiłam głosu wobec uczniów ani współpracowników. Mówili na mnie „zamordystka”. Potrafiłam trzymać wszystko w ryzach, ale w jedwabnych rękawiczkach, czyli z pełną kulturą. Wszyscy wiedzieli, że im ciszej mówię tym jest gorzej.

Nie bała się Pani wyzwań. Pracę dydaktyczną łączyła z odpowiedzialnymi funkcjami takimi jak dyrektor szkoły, inspektor oświaty, gminny dyrektor szkół. Pełniła Pani funkcję radnej oraz przewodniczącej Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Przez 13 lat była przewodniczącą Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych…

- W 1973 roku zorganizowałam przy szkole w Alwerni klasę przedszkolną. Było to pierwsze i jedyne takie przedsięwzięcie w całym województwie krakowskim, które następnie posłużyło za wzór wprowadzania oddziałów przedszkolnych ustawą w całej Polsce. To było nie lada wyzwanie. Z ówczesnym naczelnikiem Albinem Baranem zagospodarowaliśmy niewielki budynek, który graniczył z posiadłością starszego samotnego Pana, który był kiedyś wojewodą. Poszłam do niego prosić, by odstąpił nam część swoich pomieszczeń dla dzieci. Nie chciał się początkowo zgodzić, bo warunki były nienajlepsze, konieczny był remont toalety. Wraz z naczelnikiem Baranem załatwiliśmy remont tego miejsca. Starszy Pan dostawał także posiłki, które serwowano przedszkolakom. Dzieci miały miejsce do zabawy, a senior wesołe towarzystwo. Na Dzień Dziadka maluchy przygotowały dla niego wielki tron, na którym go usadziły i obdarowały mnóstwem piosenek. To było niezwykłe przeżycie. Mężczyzna popłakał się ze wzruszenia. Już nie był samotny. To była wspaniała lekcja pedagogiczna zarówno dla dzieci, jak i dorosłych.

Wróćmy na chwilę do nagrody ministra. Dostała ją Pani za wyjątkową inicjatywę…

- Wraz z Panią inżynier, Stasią Jurek utworzyłyśmy tak zwane klasy uzawodowione o profilu przyrodniczo-rolnicznym dla uczniów klas od 6 do 8. Była to nowość w edukacji. Jednym z wyzwań projektu były praktyki polegające na uprawie warzyw na wydzierżawionym gruncie. Produkty pochodzące z tych upraw wykorzystywane były w stołówce szkolnej. Za tę inicjatywę Stasia Jurek dostała nagrodę kuratora, a ja nagrodę ministra. Kupiłam sobie za to czarno-biały telewizor. Pech chciał, że rok później weszły na rynek kolorowe i mój przekazałam do szpitala.

Od wielu lat jest już Pani na emeryturze. Czy często wraca myślami do tamtych lat…

- Jest takie chińskie przekleństwo: „Obyś cudze dzieci uczył”. Dla mnie to było błogosławieństwo i spełnienie. Kochałam pracę z dziećmi, nauczycielami i rodzicami. O dziwo, nawet z władzami układałam sobie współpracę. Nie zawsze było „po różach”, ale prawie zawsze z sukcesem. Przepracowałam na tej niwie pedagogicznej czterdzieści lat. Zawsze bardzo intensywnie. Kiedy przymykam oczy, widzę rzeszę uczniów. Ze wzruszeniem wspominam szkrabów, których matki ciągnęły za rękę, by powierzyć je pierwszej nauczycielce, bezwzględnemu autorytetowi, na jakiś czas. A potem młodych ludzi, dziewczynki i chłopców, którzy opuszczają szkołę i idą szukać nowych dróg. Łza mgli oko, kiedy myślę o tych młodych, dorastających, szukających wsparcia i autorytetów. Jestem dumna, bo wśród moich wychowanków jest wiele wspaniałych osób: prawników, lekarzy, przedsiębiorców, burmistrzów, ale też rzemieślników, którzy ułatwiają nam codzienne życie. Każdy z nich jest wartościowym człowiekiem.

Pani wychowanką była też obecna Pani Burmistrz Gminy Alwernia, Beata Nadzieja-Szpila. Jaką była uczennicą?

- Była bardzo inteligentna, bystra i mądra. Zawsze była „hop do przodu”. Miała wojowniczą naturę, nie bała się podejmować trudnych wyzwań. Była bardzo samodzielna. To pozostało jej do dziś.

Wróć do listy aktualności