Słynna skrzypaczka Halina Jarczyk i jej pasja do pszczelarstwa

Słynna skrzypaczka Halina Jarczyk i jej pasja do pszczelarstwa

Pani Halinki Jarczyk z Regulic nie trzeba nikomu przedstawiać. Wybitna skrzypaczka, kierownik muzyczny Teatru Słowackiego w Krakowie, z którym związana jest zawodowo od przeszło 40 lat opowiadała jakiś czas temu o swoim kolorowym życiu na łamach „Życie Gminy Alwernia”. Wielu z Państwa wie, że Pani Halina współpracowała z największymi sławami świata muzyki i teatru na świecie. Zwiedziła większą cześć globu i w świecie artystów nazywana jest Muzycznym Aniołem. Mimo ogromnej sławy pozostała osobą nad wyraz skromną i gościnną. Miejscowi wiedzą, że nigdy nie odmawia pomocy. Przy tym słynie z niebanalnego poczucia humoru. Część z Państwa może jednak zaskoczyć wyjątkowe hobby skrzypaczki – pszczelarstwo.

Wraz z partnerem, Markiem Majcherczykiem od lat zajmuje się pszczołami. Aktualnie jest właścicielką 9 uli, z czego dwa można podziwiać …na dachu Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Do swojego zaczarowanego ogrodu zaprosiła Beatę Nadzieję-Szpilę, Burmistrz Gminy Alwernia.

- Pszczoły to nad wyraz inteligentne stworzenia. Są bardzo pracowite. Gdy nie ma pożytku, denerwują się i niepokoją wiedząc, że ciężko będzie przetrwać – opowiada Pani Halina. Uwielbia obserwować, gdy pszczoły wracają z „roboty” dźwigając w locie zebrane pyłki w takich maluśkich wiaderkach przyczepionych do nóżek. – Nie opłaca im się lecieć dalej niż do dwóch kilometrów. Po pierwsze dlatego, by zdążyły wrócić, gdyby miało przyjść załamanie pogody, a po drugie lecąc w jedną stronę muszą ze sobą zabrać prowiant na drogę, jak my kanapki idąc na górską wycieczkę – dopowiada Marek Majcherczyk, partner Pani Haliny. To on zaszczepił w niej miłość do pszczół. Zajmuje się pszczelarstwem od 1998 roku.

Wcześniej tę pasję pielęgnował jego ojciec i dziadek. – Pamiętam jego dziadka. Przyjeżdżałam z Krakowa do Regulic na wakacje, jako dziecko. Pan Tomasz, siwy, w kapeluszu z fajką, pasał krowy i miał pszczoły. Bałam się go trochę – uśmiecha się na wspomnienie Pani Halina. W tamtych latach miód to był prawdziwy rarytas. Dostać łyżeczkę takiej słodyczy było świętem, a pszczelarze cieszyli się wielkim szacunkiem w społeczeństwie. – Nie musieli nawet przysięgać w sądzie, bo każdy wiedział, że to ludzie honorowi i przyzwoici – zaznacza Pani Halina. Dziś niestety zdarzają się tacy, którzy oszukują nawet na miodzie.

– Zawsze się zastanawiam, jak mogą sprzedawać miód malinowy w różowym kolorze – dziwi się Pan Marek dodając, że aby powstał miód malinowy, pszczoły musiałyby mieć dostęp do dużych hektarów malinowej plantacji. To rzadkość. Poza tym ten miód nie ma koloru owoców. Lokalni pszczelarze mają miód głównie z nawłoci. – To popularny chwast, z którego powstaje bardzo smaczny miód. Już Czesław Niemen śpiewał o nawłoci…”Mimozami jesień się zaczyna”…- nuci Pani Halinka. Pszczelarstwo to ciężka praca. – Niektórym się wydaje, że kupią kilka uli i szybko dorobią się na miodzie. Nic bardziej mylnego – zaznacza Pan Marek. – Trzeba się na pszczołach znać, a praca jest ciężka i mozolna – dodaje.

- By przetrwały zimę przygotowuje się specjalny syrop. Na 3 kilogramy cukru dodaje się około 2 litrów wody i zagotowuje w wielkim garze. Potem podaje się pszczołom – tłumaczy dodając, że na ich pasieki robią łącznie 50 litrów takiego syropu. Jeśli chodzi o efekty, w najlepszym sezonie, udało się rozlać 600 małych, 45 mililitrowch słoiczków miodu. Najwięcej pracy jest na wiosnę, gdy pszczoły się rozmnażają.

- Żyją średnio 30 dni, chyba że zimują. Królowa dłużej, do 5 lat, ale wymienia się ją średnio co dwa, trzy lata, bo po tym okresie jest już mniej produktywna. Trutnie natomiast są uśmiercane przez pszczoły zaraz po zapłodnieniu królowej – tłumaczy para pszczelarzy. Zwyczaje pszczół są pasjonujące i można o nich słuchać godzinami. - Osobniki, które możemy spotkać na łące zbierające pyłki to już te na końcu swego żywota. Młode pszczoły przebywają w ulu i wylatują dopiero około pięciu dni przed śmiercią – tłumaczy Pan Marek. Najlepiej doglądać te owady z samego rana, gdy część jest poza ulem, na łące.

Najgorzej wieczorem, gdy zlatują się przed nocą. – Nie raz mnie użądliły mimo specjalnego stroju i zadymiania. Jednak jak to mówią, pszczelarze nie chorują na reumatyzm, bo pszczoły mają w sobie specjalny jad, który zwalcza tę chorobę – tłumaczy. Ciekawostką jest, że dwa ule Pani Haliny i Pana Marka zdobią dach Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.

- Wywieźliśmy je tam, by nasi przyjaciele z teatru także mogli korzystać z dobrodziejstw pszczół, czyli pysznego i zdrowego miodu, ale też, by nasi skrzydlaci przyjaciele zmienili trochę otoczenie, z którego produkują ten wyjątkowy dar – tłumaczy Halina Jarczyk. Aktualnie pracuje nad czterema ciekawymi projektami. Już we wrześniu będzie można ją zobaczyć i posłuchać podczas Narodowego Czytania w Alwerni. W tym roku tematem przewodnim będzie powieść Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej. - Największym wyzwaniem jest dla mnie pierwszy salonik muzyczny, który będzie oparty na utworach Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego.

Planuję to na 8 października – uchyla rąbka tajemnicy Pani Halina dodając, że nie wymyśliła jeszcze tytułu do tego saloniku. Pracuje także nad krótką adaptacją kryminalną inspirowaną przygodami Sherlocka Holmesa . – Wraz z biblioteką w Alwerni szykujemy także inną wyjątkową niespodziankę, ale szczegóły zdradzę nieco później – puszcza oko słynna skrzypaczka. Na pytanie, czym jest dla niej pszczelarstwo, odpowiada z uśmiechem. – Lubię mieć swój miód, lubię zapach podczas miodobrania. Poza tym patrząc na patrona pszczelarzy, świętego Ambrożego, przyświeca mi jedna ważna zasada – być dobrym człowiekiem, przyzwoitym i prawym. Człowiekiem honoru – wyznaje z nostalgią.

Beata Nadzieja-Szpila, Burmistrz Gminy Alwernia jest pod wrażeniem pasji i zaangażowania Pani Haliny i Pana Marka.

- Gmina co roku dopłaca do zakupy węzy dla pszczelarzy. Pszczoły nie tylko dają miód, ale przede wszystkim zapylają rośliny. Dzięki nim w naszych sadach rosną owoce, a ogrodach kwiaty. Gdy pszczoły wyginą, zostanie nam, ludziom, do czterech lat życia na Ziemi – podkreśla Pani Burmistrz. - By pomóc pszczołom przetrwać nie kośmy tak często i tak krótko naszych trawników. Tam, gdzie możemy pozostawmy łąki kwietne. Nie róbmy niepotrzebnych oprysków. Nie zabijajmy pszczół – apeluje Pani Halina.

– Wielu ludzi myli pszczoły z osami, które dolatują do słodyczy i owoców na stole. Pszczoły tego nie robią. W odróżnieniu od chudych żółtych os, pszczoły są brązowe i mają futerko – precyzuje Pani Halina

Wróć do listy aktualności